Po pierwsze chcę zaznaczyć, że film mi się podobał, ale coś jest nie tak z końcówką.
Jeśli wszystko dobrze rozumiem:
Olham ściągnął swoją żonę do lasu, ponieważ wpadł na to, że statek obcych się rozbił. Stwierdził więc, że jeśli znajdą statek to okaże się, że w środku jest martwy cyborg a on jest prawdziwym Olhamem i tym samym udowodni swoje człowieczeństwo agentowi ESA. Znajdują rozbity statek i Olham cały szczęśliwy biegnie żeby dostać się do środka i tym samym udowodnić, że on jest zwykłym człowiekiem. Nagle ten wątek zostaje w cudowny sposób zignorowany przez wszystkich bohaterów i okazuje się, że w środku znajdują się trupy... ale nie cyborgów, tylko ludzi. O co kaman? Dlaczego agent krzyczy do Olhama: "Nie rób tego" kiedy ten próbuje się dostać do wraku, skoro zwłoki, które miał tam znaleźć, to powinny być zwłoki cyborgów? Na jakiej podstawie agent zakłada, że tam są ludzkie zwłoki, skoro statek jest rozbity. Coś tu nie gra...